Mija równo 50 lat. Lato nigdy tego nie zapomni. "Na szczęście dostałem koronę"

Liste des GroupesRevenir à sc polish 
Sujet : Mija równo 50 lat. Lato nigdy tego nie zapomni. "Na szczęście dostałem koronę"
De : nostradamus (at) *nospam* gmail.com (Nostradamus)
Groupes : soc.culture.polish
Date : 06. Jul 2024, 10:02:18
Autres entêtes
Organisation : To protect and to server
Message-ID : <v6b16p$3o9dq$1@paganini.bofh.team>
User-Agent : Mozilla Thunderbird
- Wtedy, w półfinale mundialu, stoczyliśmy bój nie tylko z przeciwnikiem, ale także z kompletnie anormalnymi warunkami pogodowymi - wspomina słynny "mecz na wodzie" Grzegorz Lato. Gwiazdor kadry na tych samych MŚ został królem strzelców.
Równo 50 lat temu, 6 lipca 1974 roku, reprezentacja Polski - pod wodzą Kazimierza Górskiego - sięgnęła po trzecie miejsce na mundialu w RFN. Królem strzelców turnieju z 7 bramkami został Grzegorz Lato, który opowiada nam, jaką nagrodę otrzymał za to osiągnięcie.
Dariusz Tuzimek: Pamiętał pan, że właśnie mija taki piękny jubileusz, czyli pół wieku od czasu, gdy wasza drużyna stanęła na podium mistrzostw świata?
Grzegorz Lato: Nie dali mi zapomnieć! Bo raptem kilka dni temu byłem w Warszawie, zostałem zaproszony przez ambasadę Niemiec, bo właśnie mijało 50-lecie słynnego "meczu na wodzie" z RFN we Frankfurcie (3 lipca 1974). Wtedy, w półfinale mundialu, stoczyliśmy bój nie tylko z przeciwnikiem, ale także z kompletnie anormalnymi warunkami pogodowymi. Woda lała się z nieba, jakby ktoś - tam u góry - kranu nie zakręcił. Gospodarze robili, co mogli, wodę zbierano z płyty specjalnymi walcami i innymi urządzeniami, ale niewiele to dawało.
Boisko nie nadawało się do gry. Mecz się opóźnił, ale postanowiono go, mimo wszystko, rozegrać. Szkoda, bo na tak ciężkim grzęzawisku to my straciliśmy więcej ze swoich atutów niż Niemcy. Myśmy grali szybko, z polotem, byliśmy drużyną dobrą technicznie. A tego dnia jak Jasiu Tomaszewski wybijał piłkę, to ona spadała na drugiej połowie boiska bez nawet jednego odbicia. Wpadała w kałuże, robił się taki plask, woda tryskała na wszystkie strony, a piłka zostawała tam, gdzie spadła. To w ogóle niewiele przypomniało futbol. Myśmy lubili grać tzw. klepkę, czyli z pierwszej piłki, żeby przyśpieszyć akcję, a na takim boisku to było niemożliwe. Czasem jak się próbowało hamować w miejscu, to się człowiek zatrzymywał kilka metrów dalej. Szkoda, że ten mecz został jednak rozegrany, bo mieliśmy olbrzymią szansę na awans do finału mistrzostw świata.
A co to za impreza była w ambasadzie Niemiec kilka dni temu?
Zaproszono mnie jako króla strzelców tamtego mundialu, a ze strony niemieckiej słynnego Paula Breitnera, który mnie krył w tym meczu we Frankfurcie. Powspominaliśmy tę piękną zabawę błotną, pożartowaliśmy, pośmialiśmy się. Było przyjemnie, fajnie, że oni też o tym wydarzeniu pamiętają i chcą to celebrować. Ale nie ma się co dziwić, bo zostali wtedy mistrzami świata. Natomiast w żartach wypomniałem im trochę, że to był fortel, żeby wyeliminować Polaków. I przypomniałem im, że jak my mieliśmy taki kataklizm na Stadionie Narodowym w październiku 2012, gdy przed meczem z Anglią boisko zalała woda, to przełożyliśmy to spotkanie o jeden dzień.
No, ale Niemcy tłumaczyli się, że w latach 70., i to w czasie turnieju, przełożenie meczu o jeden dzień to byłby dla wszystkich olbrzymi kłopot logistyczny, że tysiące kibiców, którzy nie mieli przecież zarezerwowanych hoteli na dłuższy pobyt, nie mieliby gdzie się zatrzymać, więc to była konieczność. Zostanę jednak przy własnej opinii. Mówiłem teraz gościom imprezy w ambasadzie, że przez 50 lat nie mogę się wymyć z tej borowinowej kąpieli (śmiech).
Ja właściwie to chciałem zapytać o ten mecz o trzecie miejsce…
No właśnie na tej złości po meczu z RFN odbiliśmy sobie wszystko na Brazylijczykach w tym tzw. małym finale. Wygraliśmy 1:0, a mogliśmy nawet wyżej, sam zmarnowałem kilka okazji, w tym jedną naprawdę znakomitą, sam na sam z bramkarzem. Ale wybronił mi - w końcówce meczu - dość soczyste uderzenie takim gimnastycznym szpagatem.
No, ale po kolei. Przecież wcześniej zdobył pan gola po samotnym rajdzie z własnej połowy boiska. W początkowej fazie tej akcji wydawało się, że zagra pan do środka, do Zdzisława Kapki, ale poszedł pan sam na przebój po prawym skrzydle i nikt nie był w stanie pana dogonić.
Może tak to wyglądało, ale ja do Kapki w ogóle nie zamierzałem grać. On do mnie krzyczał, żeby mu podać, ale ja widziałem, że "Zdzisek" jest na spalonym. Poszedłem więc na pełnym gazie i tyle mnie widzieli. Co prawda boczny sędzia podniósł nawet chorągiewkę, sygnalizując spalonego, ale główny mu machnął, żeby opuścił tę chorągiewkę, bo przecież ja wyszedłem z własnej połowy i do Kapki nie podałem.
Ale ten pana strzał, który zapewnił nam medal, to był taki, hm... leciutki. Uderzenie tuż koło nogi bramkarza, ale wydawało się nawet, że ta piłka może nie przekroczy linii, że może w ogóle trafi jedynie w słupek.
No to był taki - jak to się mówi - "taśtaś". Piłka się wolno toczyła, ale na końcu wtoczyła do bramki. Choć uczciwie muszę przyznać, że bałem się, że odbije się od słupka i wyjdzie w pole. Obserwowałem piłkę uważnie i kiedy była już tylko pół metra przed linią, mogłem się uspokoić, że wpadnie do siatki.
To był pana siódmy gol na tych mistrzostwach, został pan wtedy królem strzelców. Wielkie osiągnięcie, ale przeczytałem, że nie został pan za to uhonorowany, że Niemcy nie przewidzieli dla najskuteczniejszego zawodnika żadnej nagrody.
No to ma pan niedokładnie informacje.
Jak to? To była jakaś nagroda?
No jasne, że była!
Jaka? Co pan dostał?
Samochód!
Naprawdę? Jaki to był samochód?
Mercedes!
Dostał pan mercedesa?!
Tak. Dostałem. Do umycia! (śmiech).
Ależ mnie pan nabrał! (śmiech). Czyli nic pan nie dostał…
https://sportowefakty.wp.pl/pilka-nozna/1132261/mija-rowno-50-lat-lato-nigdy-tego-nie-zapomni-na-szczescie-dostalem-korone
Ksawery Darnowski
5 min temu
Gdy brak sukcesów to sięgamy do archiwum z czasów komuny.
Declan
8 min temu
Polska grała siermiężną piłkę, a wszystko się zmieniło, gdy do kadry trafił Grzegorz Lato (w pierwszym meczu z Hiszpanią był człowiekiem z innej planety). To był Bugatti Chirona, nikt go nie dogonił, był naszą opcja atomową. Dzisiaj już nie ma takich piłkarzy.

Date Sujet#  Auteur
6 Jul 24 o Mija równo 50 lat. Lato nigdy tego nie zapomni. "Na szczęście dostałem koronę"1Nostradamus

Haut de la page

Les messages affichés proviennent d'usenet.

NewsPortal